Sennik

Biegłaś przez pole kukurydzy. Ale nie takie jak w filmach, horrorach i tym wszystkim, jak każą nam je sobie wyobrażać. To było pole kukurydzy, ale kukurydza była już ścięta, a z ziemi wystawały tylko ostre, suche i krótkie na 10cm grube patyki. Było szaro dookoła. To była ta pora dnia, kiedy było już szaro, ale światła przy drodze jeszcze tego nie zauważyły. Biegłaś w stronę jednej z ulic, żeby wrócić do domu. Szarość, która cię otaczała, ciągnęła się po obu stronach aż po horyzont, przecięta tylko przez dwie drogi usłane domkami jednorodzinnymi. Jedna z nich była za tobą, a drugą miała przywitać cię znajomym autobusem. Nad twoją głową kłębiły się chmury, zielone i fioletowe jednocześnie, jak podczas tej strasznej burzy, którą jeszcze pamiętasz z dzieciństwa. Powiedziałabyś, że słyszałaś jedynie swój niespokojny oddech i uderzenia butów o suchą ziemię. W tle docierałby do ciebie szum odległej ulicy. Ale nie słyszałaś nic. Pustka. Bałabyś się wyschniętych, połamanych drzew kierujących swoje szpony w twoją stronę. Byłaś całkowicie sama, a co chwilę znienacka z ziemi wyrastały przerażające strachy na wróble. Ale ty się nie bałaś. Milczenie tego otaczającego krajobrazu było zachętą. Ten straszny krajobraz cię akceptował. Uznał cię swoją częścią. Nie atakował cię. A ty to czułaś. Czułaś, jakbyś mogła obrócić się w każdą stronę, a i tak twoja samotność nie przerażałaby cię. Po prostu biegłaś w milczeniu i obserwowałaś się z boku. Nie brałaś czynnego udziału w tym, co robiłaś, stałaś z boku, lecąc. Byłaś tym milczeniem. Byłaś.

Krok, skok, kurz spod twoich butów.
Krok, skok, kurz.
Złamane drzewo.
Krok, skok, kurz.
Krok, skok, kurz.
Strach na wróble.
Krok, skok, kurz.
Krok, skok, kurz.
Stary długi liść kukurydzy.

...

Byliście w galerii sztuki. Tak ci się przynajmniej wydawało. Białe ściany, jakieś rzeźby, długa kanapa. Kilka twoich znajomych siedziało obok ciebie. Kanapa przewoziła was po galerii. Był tam ten przystojny kolega... tą historię pomińmy. Galeria sztuki zmieniła się w dom twojej cioci. Teraz nie tylko kanapa się poruszała, ale cały dom sunął w nieokreślonej przestrzeni, razem ze wszystkimi domownikami. Lecieliście gdzieś, chociaż chyba nie mieliście konkretnego celu. Przez szklane okna widziałaś ciemne podwórko przenikane przez kosmos i gwiazdy. Nagle powstało jakieś oczywiste poruszenie i wszyscy spojrzeli w kąt pokoju. To jedna z planet starała się przeniknąć do pomieszczenia, na co nie można było jej pozwolić. Wymazałaś swoim wzrokiem jedną ze ścian, tak żeby stała się przezroczysta, i rzeczywiście, w sąsiednim pokoju, pomiędzy twoją mamą, bratem i półką na ręczniki unosiła się pomarańczowa kulka. Planeta. Wycelowałaś w nią dłonią i przytrzymałaś ją nieruchomo, aż zniknęła. Ktoś zwrócił twoją uwagę na przeciwny kąt pokoju. Z okien wylewał się czerwony blask. Prześwietliłaś sąsiednią ścianę i zauważyłaś, że w ulicy, w którą mieliście skręcić na skrzyżowaniu, unosiła się duża czerwona planeta. Wiedziałaś, że pokoju nie da się zatrzymać, więc musiałaś uciszyć planetę i wyciągnęłaś rękę w jej stronę. W ostatniej chwili zniknęła. Posprzątane.

...

Usłyszałaś szum, jakby podrzucaną gumkę do zmazywania. Otworzyłaś oczy i zobaczyłaś kota bawiącego się czymś pod drzwiami. Zabrałaś mu zabawkę i poszłaś spać dalej.


Komentarze

Popularne posty