Po co mi dziennik i Bullet Journal? Moi ulubieńcy


Po co ci Marta tyle zeszytów? Nie zapytał nikt nigdy. 

Bo nikt nie wiedział, ile ich mam. Ale pytali o jeden, który zawsze mam przy sobie. O Journal.

Wszystko zaczęło się już w podstawówce, kiedy nosiłam ze sobą codziennie zeszyt, który służył mi za szkicownik. Dużo w nim rysowałam, co podnosiło trochę jego popularność i zdarzało się, że wędrował po klasie. 

W gimnazjum oprócz szkicownika miałam jeszcze kalendarz. Niestety albo zapominałam jednego, albo drugiego i wtedy albo rysowałam w kalendarzu, albo zapisywałam ważne daty w szkicowniku.

W liceum ostatecznie oba zeszyty zbiły się w jeden, w bullet journal. Zaczęłam też jednak pisać tam trochę więcej osobistych rzeczy, więc wolałam, żeby nie czytał ich każdy przy kim akurat wyciągnę kalendarz. Ostatecznie stworzyłam też dziennik. Żeby tam pisać wszystko to, co nie nadawało się do journala. Nie było problemu z zapominaniem, bo zwyczajnie zostawiałam go w domu.

W tym poście chcę rozwiać wszystkie wątpliwości, po co mi te zeszyty. I przy okazji zachęcić do założenia chociaż jednego, bo każdy kto go ma, to sobie chwali.

Bullet Journal - Po co? Na co?

Bullet Journale to te zeszyty w kropki. Dają zatem więcej swobody, bo można z nich zrobić zeszyt w kratkę, w linię i łatwiej dzięki temu tworzyć tabelki czy kalendarze. Ja kupuję mój co roku w Tigerze, bo jest najwygodniejszy i ma kieszonkę z tyłu. Co prawda kosztuje 20 zł, ale to poświęcenie, na które jestem gotowa. Przyzwyczaiłam się no, mają ze mnie stałą klientkę.

Głównie więc tworzę sobie kalendarz co miesiąc i na kolejnych stronach zapisuję jakieś notatki z tego czasu. Z każdym dniem wykreślam kratkę oznaczającą daną datę. Jakoś tak się przyzwyczaiłam, że lubię mieć usystematyzowane to, co robię, a wykreślanie każdego kolejnego dnia sprawia, że lepiej czuję upływający czas. Bardzo mi się to przydało na kwarantannie. Początkowo wklejałam też bilety z różnych wyjść, do kina, z pkp, z muzeum. To było super dopóki kupowałam je w wersji papierowej. Poza tym zapisuję też w journalu listy zakupów, które trzeba będzie kiedyś zrobić. Albo listę sprawdzonych kosmetyków, które są moimi must-have na wakacjach. Ostatnio robiłam też notatki na co zwrócić uwagę przy zakupie laptopa.

W internecie można znaleźć mnóstwo poradników, wyklejanek i sposobów na to, żeby bullet journal cieszył oko. Ale to jest tak naprawdę jego pierwszy i największy mankament. Kto nie ma wystarczająco cierpliwości może nie doczekać się journala rodem z Instagrama. Sama przestałam próbować i dzięki temu przynajmniej nie denerwuję się, kiedy mam tam bajzel. Czasem najdzie mnie ochota na kolorowe tabelki, czasem zamiast ozdobnych wzorków zachlapię kartkę akwarelkami i też jest ok. 

Bywały też tygodnie, kiedy po prostu nie miałam nic konkretnego do zapisania, ani nic do zaplanowania. Wtedy mój bullet służył mi tylko i wyłącznie za kalendarz-wykreślankę. Więc tak naprawdę jeśli ktoś używa kalendarza w telefonie, albo gotowego, drukowanego ze sklepu, to taki bullet journal to dla niego tylko dodatkowa robota. Jak najbardziej to rozumiem i wcale nie polecam go wtedy zakładać, bo to zbędny bajer. U mnie się sprawdza, bo rysowanie własnego planu/kalendarza jest już moją rutyną, która mnie w jakiś niezrozumiały sposób motywuje.



Dziennik - dlaczego warto?

Prowadzenie dziennika to prawdziwy game changer. Nie przesadzam, kiedy mówię, że coś takiego może zmienić czyjeś życie. Celowo nie używam też nazwy "pamiętnik", bo to zbyt infantylna nazwa, ja się tam nie zachwycam wyjazdami albo przyrodą. Dziennik ma służyć rejestrowaniu i raportowaniu co u mnie. Nazwanie tego auto-terapią to może przesada, ale powiedziałabym, że pisanie dziennika zmierza właśnie w takim kierunku. Pierwszy raz o czymś takim usłyszałam u Weroniki z zimnotutaj. Wspominał o tym też Robert Kołodziejczyk na swoim kanale. I chyba u Aniamaluje też coś było, ale nie mogę znaleźć tego postu. 

"Co ja mam tam pisać?" zapytacie. Jeśli do tej pory nie zdarzało wam się pisać chociażby pamiętnika, to można zacząć od najprostszych rzeczy. Co udało się dzisiaj zrobić. Co chcielibyście robić w wakacje, albo w najbliższy wolny weekend. Można spróbować zrobić sobie ćwiczenie na pozytywne myślenie - wypisać w 3 minuty jak najwięcej rzeczy, które lubimy. Podpatrzone u Ani
Warto po prostu wypisać swoje emocje, szczególnie kiedy ktoś nas zirytuje albo rozczaruje. Pisząc zachowujemy się trochę tak jakbyśmy opowiadali komuś co się zdarzyło. Przede wszystkim pozbywamy się myśli męczących nas gdzieś z tyłu głowy, a poza tym możemy spojrzeć na konkretną sytuację z innej perspektywy.

"Ile mam pisać?" zapytacie. Nieważne. Wystarczy, że napiszesz kilka zdań. Nawet lepiej nie stawiać sobie wysokich wymagań na początek. Napisać kilka zdań, a w razie potrzeby więcej. Mnie zdarza się napisać trzy linijki jednego dnia, a innego dwie strony. Co jest ważniejsze od ilości to regularność. Żeby pisać jak najczęściej. Nie zawsze da się codziennie, ale dobrze byłoby pilnować, żeby przerwy nie były dłuższe niż 4-5 dni. Ja wtedy czuję, że ominęłam trochę wydarzeń, ale to nie zobowiązuje do opowiadania tego, co się działo przez te dni niepisania. To była jedna z bardziej irytujących rzeczy kiedy zaczynałam - "nadrabianie" zaległości, opisywanie zaległych dni. Nie róbcie tego! Nie o to chodzi.

To po co tak naprawdę pisać dziennik? Jaki jest cel? 
Pierwsza rzecz to chyba zwolnienie miejsca w swojej głowie. Nie zawsze mamy możliwość porozmawiać z przyjaciółmi o jakimś dręczącym nas problemie. Nie zawsze mamy komu się wyżalić. Dziennik ma nam pomóc, żebyśmy nie dusili w sobie emocji. To taka ostatnia deska ratunku, albo inaczej - pierwsza pomoc w kryzysowych sytuacjach. 
Druga rzecz to możliwość przeczytania tego jeszcze raz. Co prawda niekoniecznie chcemy, żeby ktoś te nasze wypociny czytał, ale wrócenie do swoich starych notatek może być super. Jeśli zajrzymy do dziennika po pół roku od napisania, to możemy się dużo o sobie dowiedzieć. Widzę to tak, że dziennik ma być takim naszym domowym narzędziem do autorefleksji. 


Badania i źródła

Pisanie dzienników nie jest niczym nowym - zwykła wizyta w empiku wystarczy, aby się przekonać, że ludzie pisali je od dawna, skąd przecież mielibyśmy całą osobną półkę na autobiografie? Ktoś kiedyś (profesor Pennebaker z University of Texas in Austin) nawet przeprowadził badania udowadniające, że pisanie może wspomagać (z naciskiem na wspomagać) ludzi w terapii. Istnieje konkretna metoda pisania, nazywana pisaniem ekspresywnym, która ma udowodnione działanie. Można się nawet zapisać na warsztaty. Ja nie mam tutaj żadnego doświadczenia, ale zachęcam, jeśli ktoś chce się zagłębić w temat.

Mnie osobiście wystarcza dziennik, w większości piszę "na czuja" i raczej się nie zmuszam. To nie jest mój obowiązek, jak mi się nie chce, to nie piszę. Często jednak czuję, że potrzebuję.

Jeśli macie jakieś pytania, to śmiało!
Do następnego czytania <3

Komentarze

  1. Ja planuję każdy dzień na bieżąco, nie trzymam się kalendarza. Kiedyś próbowałam prowadzić taki BJ ale mi nie szło

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziennika używam codziennie i zapisuje w nim ważne dla mnie kwestie. Do Bullet Journal nie mogę sie przekonać, albo jeszcze nie trafił do mnie taki, który by mnie przekonał

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty