O feminizmie na spokojnie - recenzja książki R. Solnit


Zabrałam się za czytanie jednej z najpopularniejszych książek o feminizmie. I nie wiem za bardzo od czego zacząć. Najlepiej będzie powiedzieć, że ta książka przedstawia nam kontekst całej dyskusji. Bo o feminizmie się mówi, krzyczy, kłóci, ale jakie jest meritum? Od czego zaczęła się myśl feministyczna? Dlaczego zdaje się być płynna i nieokreślona? 

Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania, to ta książka z pewnością was naprowadzi. "Mężczyźni objaśniają mi świat" (ang. Men explain things to me) to w dużym skrócie zbiór 9 esejów obracających się wokół tematu feminizmu. 

Co mnie chyba najbardziej uderza w tej książeczce, to że ona się broni. Rozpoczynając lekturę wychodziłam z założenia, że dostanę podręcznik wyładowany statystykami, którymi będę mogła rzucać w dyskusjach. Zakładałam, że autorka będzie mnie przekonywać do czegoś. Że będę miała do czynienia ze świetną perswazją, wręcz z opracowaniem badań społecznych.  Dostałam natomiast zbiór rozważań nad rolą kobiety w społeczeństwie i rewolucją, która w tym społeczeństwie niedawno zaszła. 

Myślę sobie w tym momencie, że w takim razie książka Rebeki jest nam naprawdę potrzebna. Właśnie ze względu na to, że autorka nikogo nie przekonuje. Rebecca po prostu pisze, że kobiety są dyskryminowane. A to, że nie polemizuje, czy feminizm jest potrzebny i czy przypadkiem nie zepsuje nam społeczeństwa, to dopiero podkreśla, że prawa kobiet nie powinny ulegać dyskusji. 

Może ta książka jest jeszcze zbyt postępowa jak na Polskę? Mam wrażenie, że gdyby wydała ją Polka,  to zostałaby "zjedzona" przez odbiorców. W tym wypadku autorka bez cienia wątpliwości opisuje drogę feminizmu, głównie w Stanach Zjednoczonych, jako w dużej mierze zakończoną sukcesem. Choć zaznacza, że zmiany w społeczeństwie nie mają końca, to proces przekształcania świadomości społecznej w Ameryce jest przecież o wiele dalej niż w naszym kraju.

Zatem po kolei. Rozdziały w większości są poświęcone konkretnym aspektom dyskryminacji kobiet, a pozostałe są luźną polemiką z innymi autorami o drodze feminizmu. W książce przeczytamy więc chociażby o nieliczącym się głosie kobiet. O głosie, który nie liczy się tak zwyczajnie w pracy, albo o takim, który nie pozwala na zgłoszenie gwałtu. Bo do tego, na Bliskim Wschodzie, kobieta potrzebuje świadka, innego mężczyzny, który potwierdzi jej historię.

Swoją drogą motyw dyskryminacji właśnie ze względu na płeć pojawił się już w dwóch serialach, które uważam za naprawdę dobre. Raz w "Working moms", gdzie główna bohaterka, Kate, pracując w korporacji, na co dzień spotykała się z sytuacją, w której klienci woleli słuchać kolegów z pracy, niż jej.


Innym razem w Homeland (obrazek wyżej), Carrie pracująca dla FBI mogłaby zapobiec kilku katastrofom, gdyby przełożeni - mężczyźni - wzięli pod uwagę jej sugestie. Także jeśli ktoś chciałby sobie takie sytuacje zobrazować, to można tam.

Wracając do książki, przeczytamy w niej o procesie formowania wyrażenia "napaść na tle seksualnym". O tym, że przestrzega się kobiety przed wieczornymi spacerami, ale nie tłumaczy się mężczyznom, że napadać nie można. O niewidzialnej roli kobiet, które były wymazywane z rodowodów. O "złączeniu" żony z mężem w prawie angielskim w 1765 roku tak, że nie istniała ona jako osobny byt. Nie wyliczając przejmowania nazwisk po mężczyznach. Nie zabraknie też nawiązania do Freudowskiej "histerii" i zarzucania kobietom, że kłamią, zmyślają, albo zwariowały w kontekście zgłaszania chociażby nadużyć seksualnych.

Nie zabraknie również odwołania do słynnego kontrargumentu "nie wszyscy mężczyźni", rzucanego podczas dyskusji o dyskryminacji kobiet. Rebecca w swojej książce nie zarzuca niczego "wszystkim mężczyznom". Kilkukrotnie zaznacza, że wielu mężczyzn jest naprawdę świetnych. I nie ma im nic do zarzucenia. Z czym walczy feminizm, i o czym Rebecca pisze, to system, w którym ludzkość żyła od pokoleń, a w którym dominowali mężczyźni. System, który wychował niektórych mężczyzn tak, że do tej pory wszystkie kobiety muszą się martwić, czy ktoś nie zrobi im krzywdy w ciemnej ulicy lub zwykłym autobusie.

Jednak doceniam tą książkę. Ma bardzo lekką formę, jest krótka, łatwo dostępna i opowiada o feminizmie ze spokojem. Przyjemnie jest przeczytać tekst, w którym nie pojawia się polskie czarno-białe wartościowanie. Przyjemnie przeczytać książkę, której autor nie poucza czytelnika. 
Tylko uprzedzam, że Rebecca pisze eseje, więc przygotujcie się na czytanie czyichś luźnych przemyśleń. Bo ja ominęłam jakoś ten fakt.
Książkę kupicie na przykład tutaj.
Polecam!

Komentarze

  1. Książka nie jest w moim klimacie, ale z pewnością wiele osób zainteresuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam o tej książce do tej pory. Muszę się jeszcze zastanowić czy po nią sięgać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm... zastanawiam się nad tą pozycja, bo tak nie do końca jest w stanie mnie zaciekawić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty